Praca i życie w Niemczech

Wbrew ekonomistom przeciętny Niemiec jest coraz bardziej niezadowolony

Gospodarka Niemiecka, lokomotywa Europy we wskaźnikach i statystykach makro- i mikroekonomicznych odnosi sukcesy, przybywa miejsc pracy a budżet Państwa zarabia więcej niż przewidywano. W pierwszym półroczu przychody z podatków zasiliły budżet federalny kwotą 256,9 miliardów € - to o 9,3 procent więcej niż w pierwszej połowie ubiegłego roku. Dzięki wzrostowi zatrudnienia w czerwcu wpływy z podatków od wynagrodzeń wzrosły o 10,5 %. Wpływy z podatku obrotowego (Umsatzsteuer) o 8,2 % . Jednak wśród szarych obywateli nie widać optymizmu. Skoro wszystko jest świetnie skąd te sceptyczne nastroje?

Zarobki najbiedniejszych spadają.

Od czasu przełomu wieku gospodarka Niemiec znacznie urosła. Większości zwykłych obywateli wzrost ten jednak nic nie dał. Według „Berliner Zeitung” osoby z grupy o najniższych dochodach w ostatnich 10 latach (2000 – 2010) straciły średnio od 16 % do 22 % pensji. Informacja ta została podana w odniesieniu do Niemieckiego Instytutu Badań Gospodarczych (DIW). Kto zarabiał mało zarabia jeszcze mniej. Za te ponure statystyki od lat powszechnie uważa się przyjęcie przez Niemcy w dniu 1 stycznia 2002 roku wspólnej europejskiej waluty oraz ponoszone koszty zjednoczenia. Dodatkowo różnice płac w Niemczech wschodnich w stosunku Niemiec zachodnich nawet po dwudziestu latach od zjednoczenia są ogromne. Płace w silnych gospodarczo miastach zachodnich, takich jak Monachium czy Dusseldorf, są około o 30% wyższe niż te w biednych miastach wschodu jak Cottbus i Frankfurt / Oder. Sekretarka w Lispku (Leipzig) ma średnio o 800 € miesięcznie mniej niż sekretarka w Monachium (München). Murarz z Hamburga zarabia około 2708 €, natomiast z Lipska (Leipzig) 2108 € brutto miesięcznie. Dziś jednak jeszcze bardziej martwi waluta Euro. Według sondaża opublikowanego 15 lipca przez telewizję ZDF aż 87 % mieszkańców żyjących między Renem a Odrą uważa, że stabilność wspólnej waluty Europy jest zagrożona. Sondaż dla ZDF przeprowadził ośrodek Forschungsgruppe Wahlen z Mannheim między 12 i 14 lipca. Niemcy odegrały olbrzymią rolę w politycznej i ekonomicznej integracji Europy, rezygnując z przy tym z jednego z najważniejszych instrumentów i symboli - Marki niemieckiej. Teraz jednak przeciętni zjadacze chleba są zmęczeni potrzebą ciągłego wsparcia borykających się z problemami krajów strefy Euro.


Niemiecki biznes też nie kocha Euro.

Najbardziej na problemach wspólnej waluty straciła kanclerz Andrea Merkel. Z opublikowanego 17 lipca sondażu ośrodka Forsa dla tygodnika "Stern" wynika, że jej popularność spadła do najniższego poziomu od 2006 r. W pierwszym stopniu Merkel straciła poparcie przedsiębiorców.

Stanowiące duszę niemieckiej gospodarki 200 firm z sektora małych i średnich przedsiębiorstw podpisało list otwarty zarzucający kanclerz „szkodliwą drogę nieustającego ratowania euro”. Przedsiębiorcy zwrócili się do posłów by przekonali Merkel by ta odstąpiła od swej polityki. Ponieważ Merkel, uważa przedsiębiorców za podporę dobrobytu, tracąc ich poparcie postanowiła się podporządkować, koncentrując się na pozaeuropejskich rynkach będących poza zasięgiem strefy Euro. Obecnie Niemcy są coraz mniej zależne od waluty wspólnoty a postawa Kanclerz stałą się bardziej asertywna. Merkel uważa, że nie będzie efektownego rozwiązana problemu Euro póki Grecja nie obniży zadłużenia i nie wzmocni swojej pozycji konkurencyjnej. Rząd federalny stara się więc ze wszystkich sił ułatwić swym firmą ekspansję na wschód. Firmy niemieckie przestały inwestować w krajach eurogrupy i przenoszą produkcję do Chin.Te inwestycje poza Eurosfrą napędzają solidny wzrost gospodarczy Niemiec. Jednak niektórzy eksperci ostrzegają producentów i inwestorów przed nadmierną koncentracją na rynku Chin. Także Helmut Kohl przejmuje się taką postawą. Ma pretensje do Merkel o jej politykę europejską. Der Spiegel na swych łamach opublikował sceptyczną postawę Kohla do polityki serwowanej przez dzisiejszą kanclerz. „Ona rujnuje moją Europę” i prowadzi bardzo niebezpieczne działania w czasach kryzysu euro - powiedział polityk CDU zaufanej osobie. I choć oficjalnie się z tego wycofał, prasa w tym berliński dziennik podchwyciły temat. Teraz media grzmią uważając postępowanie Merkel za katastrofalne. Zarzuca się jej, że nie we jak rządzić w imię wspólnej sprawy i poddaje się dyktatowi chwili.

Nastroje wśród mieszkańców Niemiec pogarszają się. Politycy starają się by wzrost ekonomiczny poprawił również nastroje społeczne. Nie jest to zadanie łatwe, a ich zmagania i różne pomysły na rozwiązanie tej sytuacji prowadzą do konfliktów. Również obserwująca lidera Europa nie ułatwia zadania. Jednak patrząc z naszego punktu widzenia, w szczególności porównując nasze dochody możemy stwierdzić, że życie w Niemczech jest i jeszcze długo będzie o wiele łatwiejsze. Można by się tu opierać na przeróżnych danych i statystykach. Myślę jednak, że wystarczy aby każdy z nas spojrzał do swojego portfela.