Będzie więcej ofert pracy w Niemczech
Nie trzeba nikogo przekonywać, że Niemcy są gospodarczą lokomotywą Europy. Doskonale wypadły pierwsze trzy miesiące tego roku dla gospodarki państwa leżącego między Renem a Odrą. Choć kraje peryferyjne Strefy Euro mają ogromne problemy, Niemcy przeżywają prawdziwą Hossę. Wzrasta liczba nieosadzonych miejsc pracy. W ujęciu rocznym liczba osób poszukujących pracy, zarejestrowanych w niemieckich urzędach spadła o 328 tysięcy z 3,406 miliona osób zarejestrowanych w kwietniu 2010 do 3,078 miliona w kwietniu 2011. Obecnie stopa bezrobocia w Niemczech wynosi 7,3 %.
Dla porównania stopa bezrobocia odnotowana w Polsce na koniec kwietnia wyniosła 12,6%. Niestety nie można powiedzieć, że bezrobocie we wszystkich landach wygląda tak samo. Rewelacyjnie w tym względzie wygląda południe Niemiec. Na Bawarii (Bayern) liczba bezrobotnych w ujęciu procentowym wyniosła 3,9 %, w Badeni-Witembergi (Baden-Württenberg) 4,2%. Na terenie byłego NRD sytuacja wygląda jednak gorzej. Największe bezrobocie na poziomie 13,9% zanotowano w Berlinie. W Meklenburgii Pomorzu Przednim (Meklenburg Vorpromen) stopa bezrobocia była równa 13%. Jednak statystyki liczby bezrobotnych we wschodnich landach nie wyglądają aż tak dramatycznie w porównaniu np. ze stopą bezrobocia niektórych województw w Polsce. Dla przykładu w województwie Opolskim na koniec marca 2011 ujęciu procentowym zanotowano 13,9% bezrobotnych.
W związku z utrzymaniem wzrostu gospodarczego na poziomie 3 % Rząd Federalny jest zainteresowany zatrudnieniem ludzi z terenów Polski. Jak wiadomo po pierwszym maja jest to możliwe ponieważ przestały obowiązywać ograniczenia związane z zatrudnieniem w Niemczech. Nigdy w historii nie trzeba było tak niewiele by Polacy mogli podjąć legalną pracę w Niemczech.
Obawy i zyski pracowników.
Powyższe dane dla jednych są powodem do radości wśród innych budzą natomiast obawy i kontrowersje. Federalna minister pracy Ursula von der Leyen uchodząca za najlepszą minister, która jak się spekuluje niebawem może sięgnąć po stery Chadecji uważa, że otwarcie rynku pracy dla nowych krajów członkowskich niesie za sobą więcej szans niż ryzyk. Jednak dla przeciętnych zjadaczy chleba wizja przyjeżdzających z za Odry fachowców budzi niepokój. Niemieccy pracownicy obawiają się napływu taniej siły roboczej. Utrzymanie gospodarstwa domowego w Niemczech jest wciąż jeszcze bardziej kosztowne jak w Polsce. Niemcy nie mają szans by pracować za stawkę oferowaną Polakom. Powyższe obawy przed utratą pracy rodzimych pracowników wskazały, że niezbędne są "socjalne bariery ochronne", jak restrykcyjne kontrole, przestrzegania wysokości płacy minimalnej, obowiązujących w niektórych branżach. W związku z tymi nastrojami ostatnim czasie została podjęta decyzja o wprowadzeniu stawek minimalnych dla pracowników agencji pracy tymczasowych świadczących usługi na terenie Niemiec. W tej chwili pracując przez firmę pośrednictwa pracy pracownik powinien otrzymać minimalną godzinową stawkę która wynosi 7,79 € w landach zachodnich i 6,89 € we wschodnich. Kalkuluje się, że ustawa dotyczy ok. 900 tys. pracowników, w tym także zatrudnionych w Niemczech Polaków. Stawki minimalne zmniejszają obawy na to, że Polscy pracownicy będą pracować za niższe stawki. Do tego czasu pojawiały się na rynku pracy małe firmy, które zatrudniały ludzi za marne stawki. Wiedziały, że Państwo nie zostawi swoich obywateli w potrzebie i wspomoże ich pieniędzmi na utrzymanie z pakietu socjalnego Harz IV.
Patrząc z tej perspektywy wprowadzenie stawek minimalnych nie tylko pozwoli pracobiorcom godnie żyć, ale również zapobiegnie psuciu rynku przez skąpe agencje. Ich działalność powodowała, że cała branża pracy tymczasowej miała zły wizerunek. Spekuluje się, że następnym krokiem , będzie wprowadzenie ogólnej płacy minimalnej. Mimo tych poprawek Polscy pracownicy są wciąż bardzo konkurencyjni. Po pierwsze podejmują prace, na które w Niemczech brak chętnych, po drugie swoją pracę wykonują ją najlepiej jak mogą.
Dla Polskich firm otwarcie rynku pracy również oznacza likwidację istniejących do tej istniejących pory ograniczeń m.in nie obowiązuje zakaz wypożyczania pracowników niemieckim pracodawcom przez polskie agencje pracy tymczasowej.
Czy nadejdzie oczekiwany boom?
Mimo otwarcia zachodniej granicy na wyjazd do Niemiec po 1 maja na razie zdecydowało się zaledwie kilka setek Polskich pracowników. Nie potwierdziły się czarne scenariusze że niekontrolowany napływ taniej siły roboczej doprowadzi do gigantycznego bezrobocia. Choć nie widać wielkiego boomu wyjazdowego oczekuje się, że zdecydowany wzrost zatrudnienia pracowników z za Odry dopiero nastąpi. Szacuje się, że w najbliższych trzech lata na emigrację zarobkową do Niemiec może się udać 300-400 tys. Polaków. Dla porównania szacunkowa liczba osób emigrujących w tym czasie do Austrii wyniesie kilkanaście tysięcy.
Według statystyk przeprowadzonych przez Ogólnopolski Konwent Pracy ponad połowa mieszkańców Polski zastanawia nad podjęciem pracy za granicą. Mimo tych deklaracji nie wszyscy jednak zdecydują się na wyjazd. Główną przeszkodą, której spora część chętnych na wyjazd nie przekroczy jest brak znajomości języka niemieckiego. Innym istotnym powodem jest niechęć do rozstania z rodziną . Nie od dziś wiadomo, że oddzielne życie małżonków nie sprzyja związkowi i rodzinie. Część osób nigdy nie wyjedzie z powodu bariery finansowej. Zanim zacznie się zarabiać trzeba ponieść spore wydatki związane z zatrudnieniem. Wynajęcie mieszkania oraz inne koszty związane z utrzymaniem do czasu pierwszego wynagrodzenia wciąż dla wielu będzie ograniczeniem nie do przebycia.
Nie wiadomo czy szacunki i spekulacje związane z falą emigracji się potwierdzą. Jedno jest pewne, że Rząd Federalny dołoży wszelkich starań aby na otwarciu rynku pracy wszyscy w miarę możliwości skorzystali. Niemiecka gospodarka wykorzysta ręce chętne do pracy, Niemieccy pracownicy zyskają gwarancję godnego wynagrodzenia a pracownicy z Polski pracę pozwalającą godnie żyć.